Prawa twórcy, prawami człowieka, jak stworzyć szczęśliwy #internetfairplay?

Żadnej wolności słowa nie da się przyrównać do prawa do własności i do prawa dostępu do kultury” – powiedział Jan Młotkowski w-ce prezes Stowarzyszenia Kreatywna Polska na konferencji, która odbyła się w kwietniu w Warszawie, a jej tytuł brzmiał: „sPrawni w Internecie”, odnosząc się do nieuregulowanej od lat kwestii prawa do własności w Internecie.

Ten język, i porównywanie prawa własności używając słowa cenzura to są właściciele wielkich platform cyfrowych, które narzuciły tę narrację, żeby  część młodych użytkowników wychowanych już na nowych technologiach poczuła, ze jeżeli pewne rzeczy zostaną uregulowane w kwestii własności i praw do wynagrodzeń dla twórców, że będzie to połączone z cenzurą.

W kwestii kultury mamy pełną dysproporcję i zachwianie interpretacji prawa własności, które jest bardzo proste, ponieważ jeżeli posiadamy jakąś rzecz, to ona do nas należy i nikt nie podważał tego prawa do własności. Od kilkunastu lat już jest ono podważane… (…) Prawo do własności jest prawem nadrzędnym – i tak funkcjonuje świat demokratyczny i w ten sposób powinien funkcjonować, bo inaczej mamy dyktatury, mamy wynaturzenia, mamy wywłaszczenia i znamy to też ze starego systemu, który się tu skończył w `89. A to ma konsekwencje takiej jak, cenzura, prześwietlanie informacji… Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni, że jak przychodzimy do kina, czy na koncert, pokazujemy bilet przy wejściu i jakoś nikogo (nikomu) to nie uwłacza, że jest kontrolowany i prześwietlany przez biletera, czy zakupił bilet na koncert. Czemu? No, jakby patrząc i wychodząc z ideologii, którą jesteśmy karmieni  w sieci obecnie, powinniśmy się buntować przeciwko temu i nie dawać się kontrolować przy wejściu do kina, czy na (…) na koncert…

Odpowiadając na pytanie czym jest #internetfairplay Jan Młotkowski powiedział, że nie chce przeceniać użytkowników, czyli konsumentów, ponieważ to są użytkownicy dóbr kultury i biorą to, co dostają na tacy i rozliczają się w taki sposób, jaki jest im proponowany za te treści. Edukowanie dzisiaj użytkowników czy odnośnie praw autorskich, (w temacie) do kogo należą te prawa, kto na tym etapie zarabia… Mam wrażenie, że na żadnym etapie rozwoju demokracji i transformacji w tym kraju, nie sprawdziła się, na to nie ma czasu. (…) Jest to kwestia komfortu, wygody, komfortu i sposób w jaki serwujemy te treści, również dzisiaj. Myślę, że niewiele osób dzisiaj ściąga utwory muzyczne przez bigtorrenty, czy jakieś inne serwisy, bo jest to po prostu czasochłonne i nieopłacalne i nie ma najmniejszego sensu ponieważ jest wiele abonamentów, które mamy za darmo w ramach danych abonamentów komórkowych dorzucanych do dostępu do takich platform jak Spotify czy Tidal i tak samo stało się z Netflixem. I kwestia jest teraz, kiedy mówimy o poszanowaniu danej własności i Internecie fair play, szczęśliwym Internecie, to jest ten Internet, gdzie politycy, ministerstwa kultury, władze poszczególnych państw, w tym wypadku europejskich, są świadome relacji, która powinna być między tymi platformami a artystami. Użytkowników, edukację użytkowników, konsumentów zostawiłbym na inny tor. To są lata zaniedbań i wszyscy tutaj (uczestnicy konferencji) uschniemy z głodu, zanim wychowamy pierwsze pokolenie, które będzie wiedziało o co w tym chodzi. Dzisiaj trzeba po prostu dać ofertę taka, która spowoduje że, w cudzysłowie „piraci”, ci ludzie, którzy ściągali „coś”, spowoduje, że nie będzie im się chciało z lenistwa szukać torrentów, bo wszystko będą mieć dostępne za parę dolarów lub parę złotych miesięcznie.  

Na pewno z perspektywy branż muzycznych, największym hamulcowym (aby Internet był szczęśliwym miejscem) był przez lata Youtube (czyli google, przyp. Prowadzącego). Też była to dysproporcja duża dla platform Internetowych takich jak Spotify, czy Tidal, które musiały się rozwijać zgodnie z abonamentem, z umowami z wytwórniami, żeby mieć po prostu dostęp do tych treści, za to YT z jednej strony można było mieć kanał monetyzowany i zarabiać pieniądze, ale to sito, cała masa treści wokół,  przelatywała przez te duże oczka sita YT i (…) YT nie był też chętny do współpracy przy weryfikowaniu tego.

(…) Żeby ocenić straty, trzeba mieć dostęp do raportów, a wtedy różni zwolennicy google`a właśnie krzyczą o cenzurze. A cenzurą nie jest „sprawdzanie biletów po wejściu do kina”.

Zaznaczył także, że kluczową sprawą są regulacje prawne i implementacja dyrektywy o prawie autorskim.

Całość dostępna jest tutaj:

https://zh-cn.facebook.com/sluzewskidomkultury/videos/konferencja-sprawni-w-internecie/1185845702157399/

Nasi partnerzy


Top